Ranger Servival Club Dolacz do nas Relacje z zajec Plan szkolenia Poczta polowa Podreczniki Forum GRH

Po udanej operacji przeciwko kartelowi Manuela Mango docierają informacje, że resztki kartelu próbują się ponownie zorganizować. Teraz grupie przewodzi prawa ręka Mango - Carlos Isaura. Ocalali członkowie bandy zeznali, że w górach pozostały jeszcze nietknięte magazyny-schowki środków odurzających oraz wytwórnia z partią już wyprodukowanych narkotyków. W zniszczonej hacjendzie Mango nie znaleziono żadnych dokumentów z numerami kont bankowych i kanałów przerzutowych. Przesłuchiwani zeznali, że dokumenty zostały ukryte w zielonej skrzyni w jednym za schowków w górach. Wskazówki i mapa z zaznaczonymi magazynami znajduje się w zniszczonej osadzie w miejscowości Żabnica. Skrytka znajduje się w ścianie jednego z budynków w osadzie. Do tego w rejonie działa inna, konkurencyjna wobec kartelu Manuela Mango grupa przestępcza, kierowana przez Fernando Bento. Do tego rząd USA przerzucił w rejon zespół operacyjny DEA i pododdział USMC, które na własną rękę i bez porozumienia z rządem Kolumbii mają szukać kryjówek karteli i schowków z narkotykami.
Do przeprowadzenia operacji "Ostatnie cięcie" prezydent Kolumbii wyznaczył swojego zaufanego człowieka - generała de Soto. Wyruszył on w teren na czele silnego oddziału, z misją całkowitego zniszczenia produkcji narkotyków oraz przejęcia i zniszczenia już wyprodukowanych partii. Prezydent nie wie jednak, że de Soto był opłacany przez Mango i jego własnym celem jest przejęcie i zniszczenie dowodów korupcji, zawartych w archiwum zmarłego przywódcy kartelu...


Ranger Survival Club wystawił do udziału w milsimie trzy drużyny i objął dowodzenie stroną reprezentującą wojska rządowe, obejmującą oprócz sił własnych również grupę "Parasim" i zespół dowodzony przez "Fizyka".
Dowódca sił rządowych - piszący te słowa - był na 99% przekonany, że ma w swoim oddziale kreta. Siły rządowe miały swojego agenta w kartelu Bento, dlatego prawie pewne było, ze Bento (a może także Amerykanie) mają swojego agenta w siłach rządowych. Z pewnością nie był to nikt z Rangerów, dlatego podejrzenie w naturalny sposób padło na grupy współdziałające. Podejrzenie było - jak się okazało na samym końcu - słuszne. W celu maksymalnego zneutralizowania działań kreta w dowodzenie wprowadzono spory chaos - rozkazy były często zmieniane (zostajemy - idziemy tam - nie, jednak idziemy tu) a dowódcy dołączonych grup nie byli informowani o wszystkim. Taktyka ta okazała się w efekcie skuteczna na tyle, że kret nie przekazał żadnej istotnej widomości. Niestety, informowaniu nieprzyjaciela o tym, gdzie aktualnie się znajdujemy, nie było można w żaden sposób przeciwdziałać.
Całkiem prawdopodobne było też i to, że zdrada może sięgać dalej - że jedna z grup dołączonych do naszego oddziału (na zlecenie Amerykanów) ma tak naprawdę za zadanie likwidację generała de Soto i przejęcie archiwum. Dlatego starano się unikać sytuacji, które mogłyby skutkować "silent kill" na dowódcy. O wszystkim wiedziały trzy osoby z najbliższego otoczenia generała, które dyskretnie obserwowały pozostałych żołnierzy oddziału, szczególnie z grup dołączonych.
O godzinie 23.00 całość stanu była już na parkingu w Konradowie. Przygotowania do wymarszu przeciągały się i ostatecznie wyruszyliśmy ok. 23.45. Pierwszy etap obejmował przemarsz w rejon góry Żabnica. Ponieważ jeden ze współdziałających z nami zespołów zgłosił brak przygotowania do działania nocą, dowódca zdecydował na przemarsz całością oddziału. W trakcie marszu kolumna rozciągnęła się i w ostateczności rozbiła na dwie mniejsze grupy. Po pierwszej utracie kontaktu udało się całość połączyć, druga skończyła się całkowitą awarią. W efekcie, około godziny 03.00 pierwsza część (drużyny o kryptonimach Łasica i Borsuk złożone z Rangerów) zaległy na północno-wschodnich stokach góry Żabnica. Z uwagi na brak łączności (nawet smsy dochodziły z dwugodzinnym opóźnieniem) podjęto próbę realizacji połączenia we wskazanym wcześniej w rozkazie punkcie zbiórki na wypadek rozproszenia - bez efektu. Pozostała część oddziału (drużyna Wilk - Rangerzy oraz drużyny Jenot - Parasim i Rosomak - grupa "Fizyka") zatrzymała się na północno-zachodnich stokach góry Żabnica. Oddział pozostawał na tych pozycjach do świtu. O świcie wreszcie udało się nawiązać łączność i ustalić miejsce spotkania. Około godziny 08.00 w sobotę doszło do połączenia sił.
Tej nocy, o godzinie 00.27 nadeszła pierwsza informacja od szpiega w kartelu Bento o treści: "Bento wstrzymał część działań do rana".
Ponieważ priorytetem było zlokalizowanie i przeszukanie skrytek, zapadła decyzja o działaniu całością oddziału - była to operacja sił rządowych na własnym terenie. Miało to tę zaletę, że pozwalało opanowywać teren i spokojnie, metodycznie przeszukiwać go w oszukiwaniu skrytek. Jednocześnie przeciwdziałało stratom - słabsze zespoły nieprzyjaciela prawdopodobnie nie zdecydowałyby się na atak tak dużego oddziału. Do godziny 11.00 sprawdzono kolejno osadę Zagrodnik (budynki okazały się zamieszkałe) i gospodarstwo na linii Zagrodnik - Żabnica (ten sam efekt, budynki zamieszkałe). Następnie zabezpieczono teren dawnej osady Żabnica i przeszukano ruiny. W ruinach o wyglądzie kaplicy odnaleziono paczkę narkotyków, w niezidentyfikowanych ruinach w pobliżu - paczkę narkotyków i mapę z zaznaczonym położeniem pozostałych skrytek. Narkotyki zniszczono na miejscu. Następnie oddział przemieścił się na grzbiet masywu.


Kolejna informacja od szpiega u Bento nadeszły o 09.36 ( "Połowa sił Bento jest w rozsypce. Nie znana jest lokalizacja skrytek") oraz o 10.22 ("o 10.00 kartel rozpoczął suszenia towaru w swojej kryjówce").
W trakcie marszu skontaktował się telefonicznie dowódca USMC, który stwierdził, że ma kontakt wzrokowy z oddziałem. Zaproponował rozejm, polegający na nie atakowaniu się wzajemnie. Cele działania obu grup były zbieżne, dlatego zdecydowano o zawarciu rozejmu i zaproponowano spotkanie w celu omówienia szczegółów. Oddział zaległ na niewielkim wypiętrzeniu na grzbiecie górskim, prowizorycznie umacniając pozycje wśród mocno zwietrzałych skałek. Po około 15 minutach okazało się jednak, że USMC widzieli jakiś inny pododdział. Rozejm pozostał jednak w mocy.
Oddział przemieścił się następnie na południe wzdłuż szlaku i zajął pozycję na dominującym wzniesieniu wśród skałek. Dwie drużyny przeszły do skrytek w pobliżu (rozwidlenie drogi i szlaku, szczyt Skowroniej Góry), gdzie odnaleziono narkotyki. Zniszczono je na miejscu.



Zapadła decyzja o planowym sprawdzaniu i kolejnych skrytek. Następne znajdowały się w masywie Górzycy i Suchonia. Po wejściu w ten masyw oddział zajął pozycję grzbiecie, na wypiętrzeniu wśród skał. Dwie drużyny przeszły do skrytki w kapliczce przy drodze jezdnej prowadzącej do Marcinkowa (odnaleziono dwie paczki narkotyków, zniszczono na miejscu) a następnie na górę Górzyca, gdzie odnaleziono rozprutą paczkę z napisem "zniszczone".
O 13.35 nadeszła kolejna informacja od agenta u Bento: "Siły Bento rozproszone. Jedna ze skrytek znajduje się w kaplicy na drodze do Rogóżki".
W tym czasie drużyny Jenot oraz Rosomak wzmocnione w ostatnim etapie przez Łasicę podczas działań osłonowych wokół własnych pozycji natrafiły na obozowisko USMC. Marines zostali zaskoczeni we śnie. Nie zastosowaliśmy silent kill z uwagi na wcześniejsze ustalenia. Żołnierze USMC przekazali informacje o swoich zadaniach oraz wskazali, które skrytki zostały już sprawdzone przez USMC i DEA. Między innymi opisali jako odkryty schowek na szczycie Górzycy, na który niestety chwilę wcześniej wysłano dwie drużyny. Faktycznie, okazało się, że skrytka na Górzycy jest pusta. W efekcie negocjacji uzgodniono z USMC połączenie sił w celu przeprowadzenia ataku na bazę kartelu Bento o świcie następnego dnia.


Kolejnym punktem z mapy był ostry zakręt w masywie Suchonia - według USMC nie został sprawdzony przez Amerykanów i zamierzali go sobie odpuścić. Punkt na mapie nie był w żaden sposób opisany, co mogło wskazywać na to, że jest ważny. Poszły tam trzy drużyny, na miejscu nie odkryto żadnych śladów wskazujących na położenie skrytki (mapa nie zawierała wyjątkowo żadnego opisu). Wykonanie tego zadania trwało do zapadnięcia zmierzchu - do około 18.00. Ustaliliśmy na odprawie, że wymarsz w rejon ataku na bazę Bento nastąpi około 01.00, drużyny rozeszły się w ubezpieczenie bazy. O godzinie 19.30 kret u Bento przekazał informację: "Ewakuacja z okolic Skowroniej góry. Spodziewany odlot 7.45 - 8.45. Uciekają 4 osoby, reszta będzie się przebijać do granicy". Postanowiliśmy zmienić plan. Dwie drużyny - Wilk i Rosomak miały czekać na Skowroniej Górze, pozostałe trzy przemieszczać się domniemaną trasą, który ludzie Bento będą uciekać. W razie ich napotkania planowaliśmy ich trochę zmęczyć i wykruszyć. Następnie zespół ten miał przemieścić się w rejon kamieniołomu - bazy Bento na wypadek, gdyby DEA jednak udał się szturm i przejęli skrzynię. Wówczas mieliśmy zaatakować DEA.
Około 20.00 całość oddziału przeszła w okolicę Skowroniej góry, gdzie kryjąc się przed coraz bardziej dokuczliwym wiatrem założyła bazę na bytowanie. O 06.00 zespoły wyszły na swoje zadania. Grupa składająca się z drużyn Łasica, Borsuk, Jenot przeszła w rejon kamieniołomu, bez kontaktu z nplem. Zajęliśmy kamieniołom i prewencyjnie przeszukaliśmy go, przeszukaliśmy też ruiny kaplicy nieopodal (gdyby Bento jednak nie chciał targać ze sobą skrzyni na lądowisko). Wysłałem Jenota na posterunek przy wapienniku na drodze do Konradowa, Łasica rozpoczęła patrol rozpoznawczy na kierunku kamieniołom - Rogóżka.
W pewnym momencie ludzie z Jenota zaczęli wracać do Kamieniołomu z czerwonymi szmatkami na głowach. Bardzo zdziwieni ludzie z Borsuka podeszli w tym kierunku i po krótkiej wymianie ognia zlikwidowali 4 osoby, przy stratach własnych 2 rannych (jeden opatrzony, drugi nie, bo i tak była już 09.30). Po chwili wróciła Łasica, informując o odnalezieniu bazy kartelu (chyba resztek Mango), gdzie odnalazła dwie paczki narkotyków. Zniszczono je na miejscu.
Tymczasem zespół blokujący Skowronią Górę został wyeliminowany przez npla. Po raz kolejny zawiodła broń (baterie), zabrakło też zwykłego szczęścia. Sam Bento z najbliższymi współpracownikami odleciał śmigłowcem, reszta jego ludzie zaczęła przedzierać się do granicy.



Zdjęcia dzięki uprzejmości "Parasim Wrocław"

<- powrot | do góry

Copyright Ranger Survival Club design by Priamus